„Deja Vu” jest bardzo dobrym filmem. Denzel Washington jak zwykle wyśmienity w roli detektywa, który musi rozwiązać zagadkę ataku terrorystycznego. Mimo szóstego zmysłu jest za późno na ocalenie ponad 500 osób. W tym momencie pojawia się FBI ze swoim „gadżetem”. Nie chcę zdradzać fabuły, dlatego kontrolowanie wymsknie mi się, że dużo fizyki, Einsteina, strun czasu… I to właśnie ten ostatni element połączył w mojej głowie film z książką Jose Carlosa Somozy – „Zygzak”.
Jakim kryminalnym powiewem świeżości jest ta książka! Jak ja się cieszę, że ją przeczytałem. Autor wyszedł daleko poza szablon kryminałów. Nie ma tu tylko rozgrywki między psychopatą i policją. Nie ma jednowymiarowego pojedynku między ludzkimi umysłami. Głowni bohaterowie dostają coś totalnie międzywymiarowego, zupełnie jak Denzel. Zostają osadzeni w świecie fizyki teoretycznej, która od dawna zadaje trudne pytania. W naszej rzeczywistości pewne kwestie dalej pozostają w materii domniemania. Taką mam przynajmniej nadzieję. W świecie bohaterów, doktorów i profesorów fizyki teoretycznej, pytania przestają być już takie bezpodstawne i niematerialne. Elisa, najlepsza z nich, najbardziej utalentowana i bezkompromisowa, musi tym razem znaleźć złoty środek między swoją egoistyczną ambicją, a bezpieczeństwem swojej mamy i każdej osoby, z którą ma styczność. Tak, jej głód wiedzy i nadgorliwość naukowa zaprowadziły ja w zakątki fizyki namacalnej wyłącznie dla wybranych ludzi.
Ale jak coś ma pozostać tajemnicą, o której nikt nie może wiedzieć, to na pewno wie o tym wojsko.
Elisa pomimo swoich wad, wydaje mi się ze wszystkich bohaterów najnormalniejsza. Wiadomo, że fizyka i sami fizycy na tym poziomie mimowolnie łączą się ze słowami: ekscentryzm, poczucie wyjątkowości. I uwierz mi, książka nasycona jest właśnie takimi charakterami. Gdyby występowały pojedynczo, na różnych kontynentach, to pół biedy. Ale Somoza zamyka ich na bardzo małej wyspie i wyposaża w maszynerię wykorzystującą struny czasu. To nie brzmi ani optymistycznie, ani bezpiecznie. I taka też jest książka. Niebezpieczna do ostatniej strony. Niedopowiedzenia, sekrety, zabójczy artyzm a’la Hannibal Lecter. A rozdziały obejmujące czas na wyspie są straszne w swoim dynamizmie. Ofiary, brak zabójcy, krew, szaleństwo, strach, inwigilacja.
Co mnie jednak najbardziej uderzyło to ilość pytań, które ta książka może w tobie obudzić. I wierzę, że to zrobi skutecznie. Religia, paleontologia to tylko niektóre zakłócenia światopoglądowe, jakie napotkasz w czasie czytania. Zwątpisz w nią lub wręcz przeciwnie – utwierdzisz się w przydatności fizyki teoretycznej. Każdy z nas ma w jakiś sposób narzucone wyobrażenia o dalekiej przeszłości. Wojny, zwycięstwa, wynalazki, starożytność, dinozaury. Kto nie chciałby znać odpowiedzi na pytania z tym związane? Bohaterowie dostali narzędzie potrafiące rozwiać wątpliwości. Nie byli świadomi skutków ubocznych, a raczej jednego. Zaskakująco morderczego.
Dynamika, abstrakcja powiązana z nauką, konfrontacje charakterologiczne i przede wszystkim uderzające pytanie: czy warto było wylądować na tej nieznanej wyspie i podpisać na siebie wyrok? Tak, wyrok. Ten inteligentny kryminał nie tylko pozwoli Ci odlecieć w retrospekcyjny świat Elisy, ale skłoni to ważnych pytań. Nie musisz i pewnie nie poznasz odpowiedzi od razu, ale może przynajmniej zadasz sobie odpowiednie pytania.
Ja sobie je zadałem. Daj znać, jak pójdzie Tobie.
„Zygzak”, Jose Carlos Somoza, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, przełożyła Anna Trznadel-Szczepanek, 2007