„Tatuażysta z auschwitz” Heather Morris

&

Od książek opowiadających o Oświęcimiu oczekujemy naturalizmu i obrazowej bezwzględności, ale też dokładnie budowanej nadziei, wiary i przyszłości. W „Tatuażyście” z Auschwitz” tego nie uraczysz. Nie odbierz tego jako rozczarowania z mojej strony lub krytykę książki. Ona jest po prostu inna. Jest filmowa, taka amerykańska. Bez spoilerowania mogę powiedzieć ze zakończenie jest iście hollywoodzkie.

Po wielkim hajpie wokół tej pozycji spodziewałem się czegoś wyjątkowego, ale czasami średnie filmy miewają najlepszy marketing. To moje osobiste odczucie. Wiem, że poprzednie książki o Holocauście zbudowały moje wyobrażenie o tym okresie na bardzo wnikliwie brutalnym poziomie. Ta książka jedynie uzupełniła obraz obozu, bardzo pobieżnie. Z bocznego siedzenia na jakim „siedział” główny bohater – Lale Sokołow. Nie odbierz proszę tego źle. Szczególnie w obliczu tego wszystkiego, co tam naprawdę się działo. Nie mogę oprzeć się jednak wrażeniu, że uczestniczymy w powierzchownym rysunku obozu koncentracyjnego. Zalatuje mi tu amerykańskim płytkim podejściem, brakiem dokładności historycznej. Nadrobili to płynną, dynamiczną historią gotową do wrzucenia na ekrany kin i przyciągnięcia milionów, bez pozostawienia w widzach i czytelnikach tego, co najważniejsze w tych wydarzeniach – prawdy i okrucieństwa. Taki zresztą miał być zamysł tej całej historii. Spisać ja i zrobić z tego film. Może łatwiej było zadawać przez to trudne pytania. Łatwiejsze byłoby pokazanie megabrutalnych obrazów aniżeli ich opisanie. Przez 3 lata po śmierci Gity – żony bohatera -spisywane były relacje Lale. Dopiero potem pierwotny plan na scenariusz zamieniono na książkę. Może tu transformacja projektu straciła na wartości. Może łatwiej najpierw napisać książkę a potem dopiero robić z tego scenariusz. Nie znam wielu dobrych książek powstałych na bazie scenariusza. „Na podstawie powieści / noweli / autobiografii…” nabiera wymiernego znaczenia.

Jedne drzwi się zamykają, drugie otwierają. Ta książka może zostać potraktowana jako jedna z pierwszych, po jakie zechcesz sięgnąć rozpoczynając swoje czytanie o holocauście. Uwertura godna polecenia. Zarys, który przełamie mury strachu. Ja do pierwszej książki o tej tragedii podszedłem bardzo nieświadomie, wręcz spontanicznie. Nie było zbierającej się odwagi, czasochłonnego przygotowywania. Po prostu się stało. Znam jednak przypadki osób, dla których ta tematyka wymaga przygotowania i swoistej odwagi. Moja rada? Ta książka jest jak lekko wzburzone jezioro w porównaniu z czekającymi Cię dalej sztormami na otwartym morzu. Będzie dla Ciebie odpowiedzią na pytanie czy jesteś gotowa/gotowy na kolejne druki w tej tematyce. Nie przeczytasz, nie przekonasz się. Wiem, że patrząc na całokształt książki może to być lepszy, bardziej metodologiczny proces niż rzut na naprawdę głębokie wody nazistowskiego okrucieństwa. A jak pisałem w kilku wcześniejszych recenzjach, pewne książki są fizycznie bolesne.

Książkę przeczytasz szybko, dzięki dynamicznym rozdziałom i samej akcji. Zdania, które nie wymagają od naszej wyobraźni tworzenia naprawdę skomplikowanych obrazów. Watki zasadnicze to ten miłosny między Lale i Gita, oraz „relacje zawodowe” tatuażysty w samym obozie. Szkielet książki prosty, nie za bardzo wzburzony, nawet pojedynczymi sytuacjami ekstremalnymi. Jak na historie tatuażysty, mało tu, fizycznego i mentalnego, tatuowania głównego bohatera. Malo naturalizmu, mało smrodu i bólu obozu. Krytyka oschle zareagowała na pobieżności tekstu, nie wspominając już o kilku mocnych błędach historycznych. Pierwotnie scenariusz, wtórnie nowela? Czy prawdziwa? Oceń sama/sam.

Jest jednak jeden element, który przebijał się przez całą treść. Wręcz był odczuwalny smakowo. To czekolada, pojedyncze kostki, które regularnie pojawiały się w kolejnych rozdziałach. Można ją odczuć na kubkach smakowych. W tej całej jałowiźnie kolorystycznej, czekolada ocieplała konkretne sceny. Może fakt, że czułem ten smak wynikał z jej codziennej dostępności w moim przypadku. Może łatwo to sobie uzmysłowić każdemu z nas. Smak tej czekolady. A nie zapach śmierci obozowej lub uczucie głodu.

Podsumowując, chcesz bezpiecznie spróbować wejść na bardzo nieznany i ciężki teren obozu w Auschwitz? Jeśli tak, to Lale i Gita będą dla Ciebie dobrymi przewodnikami.

„Tatuażysta z Auschwitz”, Heather Morris, Tłumacz: Kaja Gucio, Wydawnictwo MArginesy, 2018

Autor

O Autorze

Dodaj komentarz