Widziałem niedawno megadobry program. Emerytowany żołnierz Navy Seals konfrontuje swoje doświadczenia z filmami akcji. Konkretny program i pełen ciekawych detali.
Podczas rozmowy z Adrian Cierpka wyszło, że przeczytaliśmy tą samą książkę. Dlatego zapytałem, czy miałby ochotę coś dla Ciebie napisać o tej książce. Ciacho (dla przyjaciół) powiedział: „No problem Bartas”.
„Wielokrotnie w ciągu dnia podejmujesz mnóstwo wyborów. Świadomie czy też nie, mają one niebagatelny wpływ na twoja rzeczywistość. Często działasz pod presją. Masz chwile na podjęcie odpowiedniej decyzji. Uaktywnia się reakcja walcz albo uciekaj. Z reguły wybierasz komfort i łatwiejsze rozwiązania. Nie tędy droga. Bynajmniej patrząc z perspektywy dowódców elitarnej jednostki navy seals. Na podstawie swoich doświadczeń pokazują jak wielkie znaczenie ma liderstwo i przywództwo nie tylko na polu bitwy, ale w szczególności w biznesie czy zwyczajnie w rodzinie. Zarządzanie emocjami, odpowiednie dzielenie się swoją wizja, precyzyjna strategia, budowa zaufania to fundamenty wiedzy, które dostajesz w pakiecie. Jako lider nie uciekasz od odpowiedzialności. Strach cię nie paraliżuje, a porażki traktujesz jako lekcje. Przejmij kontrole nad wydarzeniami i swoimi wyborami. Rusz cztery litery i dowiedz się, jak to zrobić. Czytaj, działaj, czytaj, działaj. Nic więcej.” To od Ciacha.
Książka ma prostą konstrukcję. Każdy rozdział zbudowany z 3 adekwatnych fragmentów: – opis akcji w terenie Navy Seals (oczywiście te tylko odtajnione szczegóły) – zasada zastosowana przez żołnierzy (pomijając hierarchię) – przełożenie na biznes.
To jest przejrzysty układ. Dla mnie osobiście pozwala czytać efektywnie książkę interwałami. Szczególnie w przypadku, mówmy bezpośrednio, poradnika zarządzania. Informację się nie mieszają, są łatwiej przyswajalne. Każdy rozdział możesz przetrawić. Może dlatego do dziś kojarzę wiele informacji po przeczytaniu (pomimo wybiórczej pamięci książkowej).
Rozdział, który mi przypadł do gustu to „Zdecentralizowanie dowodzenia”. Ciężko się zarządza grupą 30-40 osób a co dopiero tysiącami. Albo całym narodem jak niektórzy w Polsce. If you know what i mean. Prezes nie może być odpowiedzialny za pracownika z linii frontu. 6-10 osób to max gdzie efektywnie można działać szczególnie w obliczu stresu. Dobrze, że są liderzy, którzy mają po swojej stronie ewangelistów. Linia zarządzania kryzysowego musi być jasna. Przejrzysta. I przede wszystkim sprawowana przez ludzi w procesie obustronnego zaufania. Musisz ufać osobie, którą wyznaczasz do zadania. Ta osoba musi ufać, że szef będzie mu pomocny. W obu przypadkach osoby muszą być ekspertami w swojej dziedzinie. Wtedy pewne kwestie są podawane już w postaci gotowych rozwiązań. Nie problemów. Jeśli nie ma ekspertów w drabinie organizacji, to prezes ma pod sobą wszystko. A to nigdy nie działa efektywnie.
Ps. Zobaczcie kto występuje w programie i kto jest autorem książki.