Podczas testów do wojskowej jednostki specjalnej doszło do śmiertelnego wycieńczenia organizmu jednego z uczestników. Opiekun grupy zgłosił wypadek swojemu dowódcy, który beznamiętnie stwierdził: „Tak właśnie jego ciało powiedziało mu, że nie nadaje się do naszej jednostki”. David Goggins, bohater tej książki podchodzi do swojego ciała i życia podobnie beznamiętnie. Z tą różnica, że jego ciało, pomimo prób, które przechodziło, nie odmówiło bezpowrotnie posłuszeństwa.
„Ty obcujesz z takimi kobietami, o których ja nie odważę się nawet śnić”. Wyzwania jakie stawiał przed sobą David były absurdalne, czasem niedorzeczne, a już na pewno wyjątkowo elitarne. Miał odwagę podjąć się tak boleśnie kształtujących rzeczy, o których większość ludzi nie ma bladego pojęcia. „Moment, w którym bierzesz pierwszy oddech, to czas, kiedy zaczynasz umierać. To również czas, w którym masz możliwość odnaleźć swoją wielkość i zostać Wojownikiem” (moja próba tłumaczenia z języka ang.). David, kiedy zaczął oddychać nie wiedział jeszcze przez jakie piekło przejdzie. Najpierw mocna szkoła życia całej rodziny z zepsutym ojcem, który nie miał problemów ze spuszczeniem łomotu dwóm synom i żonie. Potem ucieczka z mamą przed tą właśnie fatalną i brutalną codziennością. Spanie w samochodzie, na parkingach, niedożywienie, zmiana szkoły, problemy z nauką, zmiana szkoły, samochód, hotel etc. Trudne dzieciństwo to mało powiedziane. „Życie to jedna, długa, zajebiście wymyślona gra bez punktacji, bez klasyfikacji, bez sędziego, która trwa, dopóki nie umrzesz lub Cię nie zakopią”. Może ta trauma sprawiła, że David stwierdził, że będzie największym skur….wojownikiem jaki kiedykolwiek żył. Dziecięca trauma, matczyna opiekuńczość, wczesna niezależność, hermetyczna autoanaliza. Przyczyn było wiele, ale skutek był jeden.
David to pieprzony twardziel. Mentalna bestia. Bezdenna studnia siły.
„Albo stajemy się lepsi, albo stajemy się gorsi”. David chciał być lepszy i stał się lepszy. Dzięki swojemu największemu osobistemu osiągnięciu – etyce pracy, która nigdy nie osiągnęła strefy komfortu. Nigdy nie czuł się zaspokojony w swoich zadaniach i co najważniejsze, osiągniętych sukcesach. Nie nazwę tego chorą ambicją. Nazwałbym to bardziej pragnieniem tymczasowego niszczenia ciała i umysłu, by wspiąć się na wyżyny czystego sumienia. I najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie nakręcało go uznanie w oczach innych, a podejście obojętne do tego, co zrobił. „Nie robi to na Tobie wrażenia? Ok, to patrz” i potem bez przygotowania David biegł 100 km, by zostać wpisany na listę rezerwową innego morderczego biegu. David przebiegł wszystko. Nie ma biegu, którego by nie zaliczył. I mówię tu o tych, w których na trasie nie czeka postój z wodą i bananem, a karetki i tlen.
Nie przedstawię Ci jego wszystkich osiągnieć, ponieważ opisał to w tak fajny sposób w książce, że ma się wrażenie, że z nim biegniesz i czujesz jego ból. Czujesz brak wody na pustyni, czujesz obtarte nogi stopy i czasami samotność biegacza. Ja najbardziej czułem przetarte dłonie od podciągnięć na drążku. Absolutnie nienawidzę tego ćwiczenia nienawiścią szczerą i wrodzoną. Gość wymyślił sobie ze podciągnie się 4000 razy w ciągu doby. Na samą myśl mi niedobrze. Za to bardzo dobrze Ci się zrobi, kiedy dowiesz się, co towarzyszy tym próbom i co jest dodatkowym motywatorem Davida. Tak jakby mu mogło kiedykolwiek zabraknąć motywacji.
David miał bolesne życie, teraz sam tworzy swój ból. Przekracza granice ludzkie, ale najważniejsze to jego własne. W swoim mniemaniu chce być wielki. A to, że przy okazji niszczy wszelkie wyobrażalne progi bólu i zarazem sukcesu to już kwestia dodatkowa. Osoby, którym na nas zależy, nie pozwolą nam na ból, porażkę i życie poza strefą komfortu. Ale to właśnie w tych momentach bólu jest wiele potencjału. Poskładaj je w całość i bądź Wojowniczką / Wojownikiem.
Bądź jak David. Tytuł: