„Autobiografia” John stockton

&

Powiedzmy, że mamy książkę o imprezach Rodmana. Tego, jak bajerował Carmen Electrę (chyba, że to ona jego bajerowała). O spotykaniu się z Madonną.  48 godzin bezsennego Las Vegas. O kradzieży kryształu i ciuchów ze studia Yogi. O mammmmmoooo. Taka książka. To byłby hit. I na dodatek jego podróże do Korei Północnej. Ubieranie się w suknie ślubne. Kolorowe włosy. Prawie popełnione samobójstwo. Książka o największym rozrabiaku NBA. I o legendzie koszykówki. Teraz mówi się: „Bez trzymanki”, „Szeroko” i „na sztywniótko”. 

No to ta książka o Johnie Stocktonie…jeeeeest zupełnie inna!

Przyznaje się. Po przeczytaniu pierwsza myśl: „No ok”. Generalnie przeczytałem i beznamiętnie odłożyłem na półkę. Przez chwilę pomyślałem strata czasu, jedno tempo czytania. Brak wzlotów. Brak upadków. Brak pikantnych anegdot. Nuda. 

Teraz proszę Cię o jedno. Nie przestawaj czytać dalszych wywodów. Z drugiej strony mówię: „Przynajmniej dałem jej szansę”. Jednak jestem niepoprawnym optymistą. Musiałem ugryźć to od innej strony. Szeroko obrazowo. 

To swoisty przewodnik. Jak żyć w ciszy i braku skandalu, i jednocześnie stając się zawodnikiem legendarnym. Gra Johna nie opierała się na fajerwerkach. Wydawała się prosta i łatwa, ale wymagała wielu lat ciężkiej, podstawowej pracy. On nie był Dr. Strangem. Podobnie przekładało się to na życie prywatne.  Dwie równolegle linie. Bez większych zakrętów. Jak nasza Autostrada Wolności.  Czytając można wywnioskować, że nie trzeba kolorować włosów, spać z 2000 kobiet (domniemanie), rozbijać auta i mieć 3 żony.

Podsumowaniem niech będzie historia z Barcelony. 1992 rok. Igrzyska Olimpijskie. Dream Team. Koszykarscy Avengersi zeszli na Ziemię. Świat oszalał! Jordan, Magic, Pippen… i John Stockton wśród nich. MJ i reszta ekipy pod ochroną 24/7. A John? Spacerek z rodziną po mieście. Bez eskorty. Przeprowadza ankietę z przypadkowymi ludźmi o NAJLEPSZEJ KIEDYKOLWIEK STWORZONEJ DRUŻYNIE KOSZYKARSKIEJ. Zatrzymują kobietę. Dodam amerykankę. Ubraną w koszulkę z podobiznami zawodników. Pytana nie rozpoznaje, że ankieter jest na jej grafice. Dopiero jedno z dzieci Johna zdradza tajemnice. (dowód! www.youtube.com/watch?v=CEmacNvCj4A )

Jordan to Marka sama w sobie. Rozpoznasz znak Air Jordan. Jego życie osobiste i zawodowe było śledzone przez miliony (w czasach no social media). Wyobraźcie sobie jego żywot (marny) w czasach Insta i FB. 

John nie ma swojej marki. Nie ma insta (więc nie mogę go oznaczyć, nie będzie dodatkowych repostów). Konsekwentnie, w ciszy, daleko od kamer został LEGENDĄ. Jest w gronie najwybitniejszych. Zrobił to w inny sposób niż Rodman, Barkley, Iverson czy Jordan (ok zly przykład, on jest poza skala).  

To książka o idealnym synu, mężu, ojcu i koledze z drużyny. To jedyna autolaurka Cichej Legendy. 

Autor

O Autorze

Dodaj komentarz