W 2019 roku spełniłem swoje dziecięce marzenie. Dotarłem pokrętną drogą życiową do majestatycznego Milanello. Wyjątkowy moment. Trochę czasu już wtedy minęło od ostatnich sukcesów, ale obecność Krzysztofa Piątka na boisku treningowym wynagrodziła chwilowy przestój w uzupełnianiu gabloty srebrem i zlotem. Miałem okazję porozmawiać dłużej z analitykiem Gattuso (we Włoszech sztab podąża za liderem, ja jestem za to „człowiekiem klubu”). Był jednym z kilku ludzi od wideo i liczb. Następnie udało mi się spędzić cały dzień w akademii i tam uświadomiono mi, że dział analiz powstał w Milanie w 2007 roku. Szok. Przecież to już XXI wiek a oni dopiero raczkują w tej materii. Później sobie jednak myślę, że mając w składzie Pirlo, Maldiniego, Kakę i Seedorfa analiza meczu jest jawnie niepotrzebna i byłaby ostatnią rzeczą, o której bym pomyślał. Takie same realia panowały w Arsenalu 2004. Gilberto Silva sam przyznał, że wchodził do szatni: na lewo Berkamp na prawo Henry. Mecz wygrany przed pierwszym kopnięciem. Ale takich drużyn było, jest i będzie niewiele, garstka wyjątkowości w morzu pospolitości i zwykłości. I tam, gdzie nie ma piłkarskiego pomazania boskiego, swoje przetrwanie trzeba oprzeć na elementach namacalnych, policzalnych. Na statystykach. Które, w coraz większym wymiarze, wpływają na wybór zatrudnienie i proces szkoleniowy wybranych algorytmicznie zawodników.
I właśnie ta książka rozjaśni Ci ciemną stronę liczb i statystyk. Zarysuje pewne szkice poznawcze. Nie mogę obiecać, że zastąpi edukację trenerską, bądź 5 lat na uniwersytecie ekonomicznym, ale na pewno nada nowej perspektywy w postrzeganiu liczb. A sam doskonale wiesz, jak statystyki namieszały w postrzeganiu nie tylko piłki nożnej, ale też innych dziedzin życia. „The Numbers Game” kupiłem z ciekawości, wiele lat temu w londyńskiej księgarni. Wtedy czytałem wszelkie publikacje, które mogły mi pomóc się rozwinąć w zawodzie analityka piłkarskiego. Została napisana przez behawiorystę ekonomii Davida Sally’ego i Chrisa Andersona, którego kariera piłkarska osiągnęła poziom 4. ligi niemieckiej. Jest przeznaczona, w dużej mierze, dla miłośników statystyk, interpretacji liczb, zależności zdarzeń w sporcie. Sugeruję jednak byś Ty, jako Trenerka/Trener, uwierzył mi, że liczby w obecnych czasach mają coraz większe znaczenie. Młodzi ludzie bez większego doświadczenia piłkarskiego, ale z wykształceniem matematycznym, mogą zostać skautami. Wyszukują talenty nie tyle obrazowo i namacalnie na stadionie, ile cyfrowo, bazując na suchym materiale liczbowym i wykresach. Jeszcze kilka lat temu to było nie do pomyślenia. Wtedy liczyło się tylko doświadczenie i nos trenerski, by wybrać i ocenić zawodnika lub analizować globalnie drużynę. Teraz jesteśmy kilka kliknięć od wirtualnego obrazu wyjaśniającego nasz zespół lub przeciwnika.
8,232 – to liczba meczów piłkarskich, które autorzy poddali analizie statystycznej. 6 sezonów w wielu różnych ligach piłkarskich. Stworzyli wnikliwą publikację, dzięki której mam wrażenie, że spojrzysz na mecz inaczej. Nie mam na myśli turbo diametralnej zmiany postrzegania zdarzeń boiskowych, ale może pojawi się u Ciebie nowy sposób interpretacji. Wiadomo, że statystyki są suchymi liczbami i po wyizolowaniu nie oddają niczego, co było widać na boisku. Ale to jest właśnie miejsce na dodanie Twojego doświadczenia trenerskiego – tak łączyć wybrane elementy statystyczne, by jak najlepiej je interpretować i wykorzystać potem w swoim codziennym mikro- i makroprocesie szkoleniowym. Ancelotti nie jest wielkim zwolennikiem statystyk, ma do tego pełne prawo. Też nie patrzyłbym na statystyki stałych fragmentów, gdybym miał w ekipie Lamparda jako wykonawcę i Alexa, Terry’ego, Drogbę i Maticia w polu karnym. Tak, im lepsi piłkarze, tym mniejsze jest pole na analizę. Ronaldinho nie wiedział, z kim gra na drugi dzień, a i tak był najlepszy. Ty i ja nigdy gwiazd tego pokroju już pewnie mieć nie będziemy. Chociaż kto wie… Większość klubów jednak idzie w kierunku statystyk i analiz. Rośnie popularność, ale też konieczność. Chcesz konkurować? Musisz mieć analityków, skautów i departamenty badawcze. Algorytmy staja się integralną czescią nie tylko bankowości i social media, ale też sportu. Książka w konkretny, metodyczny sposób odpowie na wiele pytań. Nie bój się liczby tabel, liczb i wykresów. Będzie ich dużo, ale wszystko to ma swój cel.
Dlaczego angielskie szaleństwo na trybunach przy wywalczonym rzucie rożnym jest przerostem formy nad treścią?
Który gol w meczu ma statystycznie największe znaczenie?
Który napastnik strzela gole o największym znaczeniu?
Dlaczego posiadanie piłki jest zakłamaniem?
To będzie bezbolesna nauka. Nudne, na pierwszy rzut oka, informacje, które po złożeniu w odpowiednią całość, pokażą Ci przebieg meczu lub sezonu. W wymiarze HD. Masz wrażenie, że czytasz akademicką książkę o ekonomii i biznesie, ale przystępność treści potrafi zaskakująco wkręcić. Istotne jest to, że całość przedstawiona jest składnie i metodologicznie, krok po kroku. Każdy rozdział buduje wiedzę i świadomość postrzegania informacji. Pod warunkiem, że będziesz miała/miał otwartą głowę, nie pożałujesz zainwestowanego czasu. „Futbol i statystyki. Dlaczego wszystko, co wiesz o piłce nożnej, jest nieprawda”. Dość odważny tytuł, prawda? Uważasz, że wiesz? Podejmij to wyzwanie. Przeczytaj, przestudiuj, zrozum. A potem powiedz mi, czy faktycznie wszystko wiedziałeś przed lekturą.
Jak odpalam w pracy StatsBomb, czuje się jak Neo, który atakowany jest z każdej strony zielonym deszczem kodu komputerowego. Neo wiedział też, gdzie szukać, żeby rozumieć, o co chodzi. Neo czuł temat. Bądź jak Neo.
„Futbol i statystyki”, Chris Anderson i David Sally, 2014, Tł: Iwona Michałowska-Gabrych, Wyd. Bukowy Las