Jakiś czas temu pisałem Ci o książce „Lisia Dolina”. Thriller, który ciągnął się jak flaki z olejem. Oczywiście nie każda książka jest równie średnia, ale nie próbowałem od tamtej pory innej lektury nordyckiej. Zostałem postawiony przed faktem dokonanym i w pakiecie prezentów gwiazdkowych dostałem „Syrenkę”. Przeczytałem. Wiara w kryminały północnoeuropejskie została przywrócona. Camilla Lackberg napisała fajna książkę. Idealna do dynamicznego odpoczynku umysłowego. Nie będziesz po niej miała/miał zbyt wielu pytań egzystencjalnych, ale najważniejsze, że nie będzie poczucia straty czasu.
Szósta część z serii Camilli Läckberg o Patricku Hedströmie i Erice Falck z miejscowości Fjällbacka (dzięki Zuza i Niko, resztę sam sobie dokupię ooo)
Małżeństwo – on jest policjantem, ona dobrą żoną ze zmysłem detektywistycznym. Podwójna ciąża nie ma szans powtrzymać jej przed nadgorliwym pomaganiem Patrickowi w rozwiazywaniu zagadek. Nie wiem, w jakich zagadkach pomagała mu wcześniej, ale musiała to być skuteczna pomoc, skoro dotarli do szóstej książki. Prawie tak skuteczni, jak Chyłka i Zordon.
Ta część to historia 4 kolegów z jednej miejscowości. Jeden z nich jest debiutującym pisarzem. Każdy prowadzi swoje codzienne, nieusłane wariacjami życie, jak przystało na szwedzką lokalną powściągliwość. Sielanka trwa do momentu, aż jeden z nich znika i pojawia się pod lodem po kilku miesiącach w pobliskim jeziorze. Pierwsze strony narzuciły narrację mojego myślenia, ale pozostawiłem umysł otwarty na możliwe niespodzianki fabuły. W trakcie czytania obstawiłem, kto co i jak. Jakie było moje zdziwienie. Książka bywa skrajna -tajemniczość połączona jest z jaskrawą obrazowością. Czasem nie mamy punktu zaczepienia, by zaraz widzieć wszystko jak na zakrwawionej dłoni.
Książka pobudza swoja dynamiką. Osiąga to przez krótkie podrozdziały, aktywnych bohaterów i częste zmiany scenerii. Sam fakt, że co chwila pojawiają się nowe imiona i zdarzenia trzymało moje zwoje nerwowe w stanie gotowości, nie czułem się rozleniwiony, jakbym oglądał dobry romans. Generalnie bardzo fajna zabawa. Książka bardzo spoko. Pożyteczny przerywnik między bardziej wymagającymi pozycjami, książkowymi. I takie czytanie jest w moim przypadku potrzebne, między tymi wszystkimi drukami specjalistycznymi lub obcojęzycznymi. Skuteczny katharsis, w tym przypadku krwawy.
Podsumowując, pogodziłem się z tego typu książkami. Pewnie do momentu, kiedy znowu trafie na kolejna „Lisią Dolinę”. Wtedy odradzałem czytanie, teraz zachęcam. 26 milionów sprzedanych egzemplarzy nie jest przypadkiem. Jest dziełem Camilli Lackberg. Ja na pewno nabije licznik i kupię siódma część, bo to jak zakończyła się szósta…ups wymsknęło mi się.