O.S.T.R ze swoim „Szczęścia milimetrem” mega pasuje w tym miejscu.
Śmierć. Umieranie. Życie z wyrokiem.
Brak happy endu. Codzienność naznaczona końcem. Świadomość braku powrotu.
Pisząc to wiem, że zdradzam treść i zakończenie tej książki, ale tytuł sam w sobie sugeruje wiele. Co jest istotne, to rozwój sytuacji, w której znalazł się główny bohater. Podróż, w jaką nas zabiera jest wyjątkowa. Unikatowa. Mamy do czynienia z prawdziwym, wiarygodnym świadectwem drogi bez powrotu. Lekarz, do tej pory niosący pomoc i ratujący życia, dostaje wiadomość o swoim końcu. Nic i nikt mu nie pomoże. Osobiście nawet nie próbuję się postawić na jego miejscu. Nie znaczy to jednak, że całkowicie odrzucam myśli o tym, jak odejdę. Pewnie każdy z nas ma takie przemyślenia. Wtedy, kiedy zdobędziemy się na odwagę. Rzadko się nimi jednak dzielimy. Paul się podzielił z Tobą. Pokazał Ci codzienność. Motywację i czasami jej brak. Dał dowód pokory. Gdy to czytałem, próbowałem postawić się na jego miejscu. Choćby teoretycznie wyobrazić to sobie. Ja w strefie komfortu, bez takiego brzemienia. I powiem Wam, że to jakaś czysta abstrakcja. Naprawdę. Wydaje mi się czasami, że mam dobrą wyobraźnię. Ta sytuacja jest jednak ponad mnie. Przerosło mnie to. Dlatego oddałem się pokornemu czytaniu.
Książka daje Tobie wiadomy finał. Jednak droga Paula zostawi Ciebie z pytaniami, na które odpowiesz sobie sam. Pewnie w ciszy. Może jednak kiedyś, przy odrobinie odwagi, się tym podzielisz.